Historia rosyjskiego kłamstwa katyńskiego jest bardzo długa. Zaczęła się właściwie w momencie popełnienia zbrodni i ma swoją kontynuację do dziś. Pomimo przekazania Polsce dokumentów stanowiących dowód zbrodni, dziś w obliczu ostrej wojny propagandowej z Zachodem oraz przede wszystkim z Polską, Rosja zaczyna oficjalnie wracać do komunistycznych teorii na temat zbrodni katyńskiej.
Pierwsze kłamstwa w sprawie losów zamordowanych jeńców padły po podpisaniu paktu Sikorski-Majski, który przywracał stosunki dyplomatyczne pomiędzy polskim rządem na uchodźstwie, a ZSRR. Jednym z punktów porozumienia było uwolnienie wszystkich jeńców, znajdujących się na terytorium Związku Radzieckiego. Po czasie okazało się, że większość oficerów, o których było wiadomo, że byli wzięci do niewoli we wrześniu 1939 roku zaginęła. Kiedy gen. Sikorski spotkał się ze Stalinem na Kremlu 3 grudnia 1941 roku, usłyszał cyniczną odpowiedź, że Polscy oficerowie uciekli do Mandżurii.
Pierwszy, oficjalny komunikat w sprawie Katynia Sowieci wygłosili 15 kwietnia 1943 roku, dwa dni po ogłoszeniu przez Niemców odkrycia masowych grobów. Oto jego fragment: Oszczercy goebbelsowscy rozpowszechniają od dwóch – trzech dni nikczemne wymysły o masowym rozstrzelaniu przez organa sowieckie w rejonie Smoleńska polskich oficerów, co jakoby miało miejsce wiosną 1940 r. Niemieckie zbiry faszystowskie nie cofają się w tej swojej nowej, potwornej bredni przed najbardziej łajdackim i podłym kłamstwem, za pomocą którego usiłują ukryć niesłychane zbrodnie, popełnione, jak to widać teraz jasno, przez nich samych. Faszystowskie komunikaty niemieckie w tej sprawie nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do tragicznego losu dawnych polskich jeńców wojennych, którzy znajdowali się w 1941 roku w rejonach położonych na zachód od Smoleńska na robotach budowlanych i wraz z wieloma ludźmi sowieckimi, mieszkańcami obwodu smoleńskiego, wpadli w ręce niemieckich katów faszystowskich w lecie 1941 roku., po wycofaniu się wojsk sowieckich z rejonu Smoleńska.
Kolejny etap zakłamywania zbrodni katyńskiej miał miejsce, kiedy we wrześniu 1943 roku Armia Czerwona wkroczyła na terytorium Smoleńszczyzny. Wtedy to władze sowieckie powołały specjalną komisję, która miała zająć się badaniem sprawy katyńskiej. Przewodniczył jej prof. dr Nikołaj Burdenko, naczelny chirurg Armii Czerwonej, członek Akademii Nauk Medycznych ZSRR. Ekshumacje prowadzono w styczniu 1943 roku. Po ich zakończeniu Sowieci oświadczyli, że zbrodni dokonali Niemcy między wrześniem a grudniem 1941 roku. W końcowym komunikacie komisji można było przeczytać (…) przystąpili Niemcy do odpowiedniej obróbki mogił w lesie katyńskim: do usunięcia z odzieży zamordowanych przez nich jeńców wojennych – Polaków wszelkich dokumentów, oznaczonych dniami późniejszymi niż kwiecień 1940 roku, tzn. po terminie, w którym zgodnie z niemiecką wersją prowokacyjną Polacy zostali rozstrzelani przez bolszewików, do usunięcia wszelkich dowodów rzeczowych, które mogłyby tę prowokacyjna wersję obalić. Przywołali też wiele świadków, którzy rzekomo widzieli ciężarówki z jeńcami jadące do lasu, a potem słyszeli dźwięki wystrzałów. Sekcja zwłok też była odpowiednio zafałszowana przez rzekomych sowieckich specjalistów, o których badaniach również pisano w powyższym komunikacie (…) stopień odwodnienia zwłok i utworzenia się w nich woszczku tłuszczowego, szczególnie zaś dobre zachowanie się mięśni i organów wewnętrznych oraz odzieży pozwalają stwierdzić, że zwłoki znajdowały się w ziemi przez niedługi okres czasu. Zestawiając stan zwłok w mogiłach na terytorium „Kozich Gór” ze stanem zwłok w innych miejscach pochowania w Smoleńsku i jego najbliższych okolicach (…) należy uznać że zwłoki jeńców wojennych –Polaków, pochowano na terytorium „Kozich Gór” około dwóch lat temu. NKWD dotarło również do członków międzynarodowej komisji powołanej przez Niemców w kwietniu 1943 roku do zbadania zbrodni katyńskiej. Był to między innymi dr František Hájek z Czech aresztowany i zmuszony do zmiany zeznań czy Marko Markov, bułgarski lekarz, skazany na karę śmierci przez komunistyczny reżim. Darowano mu życie, kiedy odwołał swoje zeznania i obciążył odpowiedzialnością III Rzeszę. Markov miał zakaz opuszczania Bułgarii. Tragiczny los spotkał również rumuńskiego profesora Alexandru Birklego, który ukrywał się po wkroczeniu sowietów i został zaocznie skazany na dwadzieścia lat więzienia. Aresztowano jego rodzinę, a on uciekł z Rumuni do Stanów Zjednoczonych, gdzie występował jako świadek przed komisją Maddena. Zginął w wypadku samochodowym, a jego żona i córka w Rumunii zostały aresztowane za „zdradę”. Sowieci byli zdolni do wszystkiego i w pełni mobilizowali swoje służby, aby prawda o zbrodni katyńskiej nie wyszła nigdy na jaw.
Ustalona przez sowiecką komisję wersja wydarzeń była jedyną słuszną nie tylko w ZSRR, ale też we wszystkich państwach satelickich, w tym oczywiście w Polsce. Po 1945 roku odbyło się wiele procesów w których oskarżonymi byli ludzie mówiący prawdę o zbrodni katyńskiej. Jedną takich osób była studentka Zofia Dwornik, której ojciec zginął w Katyniu. Została skazana na rok więzienia za to, że niejednokrotnie w dyskusji wypowiadała się krytycznie na temat Związku Radzieckiego i do obecnej rzeczywistości ustosunkowana była raczej negatywnie […] W rozmowie ze świadkiem Berestowskim Wadimem twierdziła, że wymordowanie polskich oficerów w Katyniu było dziełem Związku Radzieckiego, że w l939 roku Związek Radziecki napadł na Polskę i w ten sposób przyczynił się do klęski wrześniowej (…) Oskarżona należy do ludzi, którym nie podoba się pokojowe i przyjacielskie współżycie Polski i Związku Radzieckiego, których chodzi o zakłócenie tej przyjaźni. Nie ulega żadnej wątpliwości, że głoszenie wiadomości o negatywnym stosunku naszego Rządu do klasy robotniczej podrywa autorytet naszego Rządu, zmierza do poderwania zaufania szerokich mas do Rządu Polski Ludowej. Nie ulega również żadnej wątpliwości, że kalumnie rzucane pod adresem Związku Radzieckiego są jedną z form jadowitej propagandy, zmierzającej do wrogiego nastawienia Polaków do ZSRR.
Rosjanie chcieli, aby zbrodnia katyńska była włączona do aktu oskarżenia w procesie zbrodniarzy nazistowskim przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Nalegali na to, aby raport komisji Burdenki włączyć do akt sądowych. Aby potwierdzić zgromadzone w nim twierdzenia przygotowali nawet niemieckich świadków, spośród aresztowanych na terenie ZSRR zbrodniarzy wojennych. Ludziom tym obiecywano łagodniejsze wyroki, jeśli złożą fałszywe zeznania w sprawie zbrodni katyńskiej. Jednym z takich świadków był oficer Arno Düre. Później, do 1956 roku przetrzymywany w zakładzie psychiatrycznym. Kiedy wrócił do Niemiec przyznał, że jego zeznania były wymuszone. W końcowym wyroku w Norymberdze nie było mowy o Katyniu, oficjalnie z powodu braku dowodów.
W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej chciano aby słowo Katyń, zupełnie zniknęło z historii. Cenzura wykreślała je konsekwencje z każdej publikacji, nawet z nekrologów w gazetach. Kłamstwa pojawiały się również na pomnikach. W 1983 roku w Katyniu Rosjanie postawili pomnik z napisem Ofiarom faszyzmu-oficerom polskim, rozstrzelanym przez hitlerowców w 1941 roku. W Polsce działano podobnie. Na warszawskich Powązkach, w „Dolince katyńskiej” gdzie od dawna były składane kwiaty i zapalane znicze, w 1985 roku komunistyczne władze postawiły pomnik z napisem: Żołnierzom polskim ofiarom hitlerowskiego faszyzmu spoczywającym w ziemi katyńskiej – 1941 rok.
Rosyjskie władze po raz pierwszy zaczęły przyznawać się do zbrodni katyńskiej, kiedy nadszedł czas pierestrojki. Oficjalne nastąpiło to 13 kwietnia 1990 roku: rządowa agencja TASS wydała komunikat, że to NKWD rozstrzelało polskich jeńców w 1940 roku. Równocześnie pierwszy sekretarz Michaił Gorbaczow przekazał prezydentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu kopie dokumentów, które pośrednio stanowiły dowodu w sprawie zamordowania polskich jeńców. Jednak nawet w próbie przyznania się do popełnionej zbrodni, było ukryte kłamstwo. Przekazane dokumenty nie były tymi najważniejszymi, które by wskazywały czarno na białym na sprawców mordu. Takie archiwalia Polska otrzymała dopiero w 1992 roku i wtedy też Moskwa twierdziła, że dokumenty „właśnie się odnalazły”. Chodziło tutaj o kluczowy dla sprawy wniosek Beri o wymordowanie 25700 polskich jeńców wojennych oraz protokół z posiedzenia Biura Politycznego KC WKP (b) z 5 marca, tak zwaną decyzję katyńska, w której to wniosek Beri zaakceptowano i i ustalono jak ma on być realizowany. Kolejnym krokiem milowym w walce o prawdę był 26 listopada 2010 roku, kiedy rosyjska Duma Państwowa przyjęła uchwałę w sprawie katyńskiej, w której uznano ją za zbrodnię reżimu stalinowskiego. W uchwale tej możemy przeczytać: Siedemdziesiąt lat temu rozstrzelano tysiące polskich obywateli, którzy byli przetrzymywani w łagrach dla jeńców wojennych NKWD ZSRR, a także w więzieniach zachodnich obwodów Ukraińskiej SRR i Białoruskiej SRR.
W oficjalnej propagandzie radzieckiej odpowiedzialność za tę zbrodnię, którą zbiorczo nazwano tragedią katyńską, przypisywano nazistowskim zbrodniarzom. Wersja ta przez długie lata była przedmiotem utajonych, co nie znaczy, że mniej zażartych dyskusji w społeczeństwie radzieckim, i niezmiennie wywoływała gniew, obrazę i nieufność narodu polskiego.
Na początku lat 90. nasz kraj wykonał ważne kroki na drodze do wyświetlenia prawdy o tragedii katyńskiej. Uznano, że masowa zagłada polskich obywateli na terytorium ZSRR w czasie II wojny światowej była aktem przemocy ze strony totalitarnego państwa, które poddało represjom także setki tysięcy ludzi radzieckich za przekonania polityczne i religijne, według społecznych i innych kryteriów.
Opublikowane materiały, które przez wiele lat były przechowywane w tajnych archiwach, nie tylko ujawniają skalę tej strasznej tragedii, lecz także dowodzą, iż zbrodnia katyńska została dokonana z bezpośredniego rozkazu Stalina i innych radzieckich przywódców.
Pomimo tego oczywistego przyznania się do winy, od lat trwa konsekwentne wypierania się tej odpowiedzialności i powrót do komunistycznych kłamstw przez rząd rosyjski. Im bardziej reżim obecnego prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina się umacnia i nabiera zapędów imperialnych, tym bardziej zbrodnie komunistyczne są zakłamywane i nie dotyczy to tylko Katynia. Wcześniej potępiany Stalin, uznany już w czasie odwilży w 1956 roku za zbrodniarza, wraca na pomniki i staje się na nowo czczony jako ten, który wygrał Wielką Wojnę Ojczyźnianą, jak Rosjanie nazywają II wojnę światową.
W 2020 roku zbrodnia katyńska znów stała się tematem kontrowersji w Federacji Rosyjskiej. Władze Tweru zdjęły z budynku Państwowego Uniwersytetu Medycznego dwie tablice upamiętniające ofiary sowieckich zbrodni. Jedna tablica w języku rosyjskim brzmiała: Pamięci zamęczonych. Tu w latach 1930-50 znajdował się zarząd NKWD-MGB obwodu kalinińskiego i wewnętrzne więzienie. Druga tablica w języku polskim: Pamięci jeńców obozu w Ostaszkowie zamordowanych przez NKWD w Kalininie, światu ku przestrodze – Rodzina Katyńska. Prokuratura wyjaśniła, że umieszczone w 1992 roku tablice zostały zamontowane z naruszeniem przepisów, a ich treść nie oddaje rzeczywistej prawdy. Rosyjskie Stowarzyszenie „Memoriał”, które zajmuje się badaniem komunistycznych zbrodni i obroną praw człowieka wniosło w tej sprawie pozew do sądu w Twerze. Pozew został oddalony. Warszawskie Muzeum Katyńskie napisało protest w tej sprawie: Muzeum Katyńskie zdecydowanie protestuje przeciwko zakłamywaniu historii i zacieraniu pamięci o bezbronnych ofiarach zbrodni katyńskiej – ponad 6.000 oficerów i szeregowych Policji Państwowej i Policji Województwa Śląskiego, a także funkcjonariuszach Straży Więziennej, żołnierzach Korpusu Ochrony Pogranicza, Żandarmerii Wojskowej oraz cywilach zamordowanych w budynku NKWD w Kalininie (Twerze).
Wraz z rozpoczęciem wojny na Ukrainie propaganda rosyjska zradykalizował się jeszcze bardziej. Katyń znów stał się narzędziem w rozgrywkach politycznych Moskwy. Rosjanie w czerwcu 2022 roku usunęli polską flagę z cmentarza katyńskiego, tłumacząc, że na rosyjskich pomnikach nie może być polskich symboli. Tak wydarzenie to skomentowała dyrektor Muzeum Współczesnej Historii Rosji, które sprawuje opiekę nad Kompleksem Memorialnym w Katyniu i Miednoje Irina Wielikanowa: Polska prowadzi otwarcie wrogą politykę wobec Federacji Rosyjskiej. To zarówno cyniczne burzenie pomników radzieckich żołnierzy – wyzwolicieli jak też poparcie dla antyrosyjskiego reżimu na Ukrainie, włącznie z bezpośrednimi odstawami broni dla ukraińskiego wojska, chamskie występki w stosunku do naszych dyplomatów, niedopuszczalne wypowiedzi kierownictwa polskiego państwa wobec rosyjskiej kultury.
Kolejnym elementem rosyjskiej rozgrywki propagandowej przeciwko Polsce, po wybuchu wojny na Ukrainie, było rzekome ujawnienie dokumentów z archiwów FSB w Sankt Petersburgu, świadczących o tym, że za Katyń odpowiadają Niemcy. Stało się to akurat tuż przed obchodzonym w Polsce Dniem Pamięci o Zbrodni Katyńskiej 13 kwietnia 2023 roku. W przedstawionych przez służby dokumentach znajdują się zeznania wspomnianego już Arno Düke z jego procesu w sprawie zbrodni popełnionych w obwodzie leningradzkim, gdzie również zeznawał w sprawie Katynia. Tymczasem już w trakcie procesów norymberskich zeznania te uznano za niewiarygodne.
22 czerwca tego roku rządowa agencja informacyjna RIA opublikowała dwa skandaliczne teksty, w których obarcza za zbrodnie katyńską Niemców, dodatkowo oskarżając Amerykanów o szerzenie antyrosyjskiej propagandy poprzez mówienie, że w Katyniu Polaków mordowali Sowieci. Publikacje te ukazały się w rocznicę napaści III Rzeszy na ZSRR w 1941 roku. W artykule możemy przeczytać między innymi takie twierdzenia: Zdaniem wielu rosyjskich historyków winnymi egzekucji w Katyniu są naziści, a sprawa katyńska była prowokacją służb specjalnych III Rzeszy, które chciały skłócić antyhitlerowską koalicję, a w Polsce, przez którą Armia Czerwona powinna dojść do granicy Niemiec przedstawić to jako „bestialstwo Moskwy”. W innej części artykułu czytamy o tym, że Stany Zjednoczone specjalnie nakręcały propagandę w sprawie Katynia w czasie zimniej wojny, żeby zwiększyć antysowieckie nastroje w Polsce, jako najsłabszym ogniwie Układu Warszawskiego.
Drugi artykuł jest jeszcze bardziej absurdalny i skandaliczny: Ekspert wyjaśnia związek nazwy Katyń i Bucza jako identycznej gry słów. W tekście Rosjanie posunęli się do porównania zbrodni w Katyniu i Buczy jako dwóch przykładów amerykańskiej propagandy skierowanej przeciwko Rosji. Kiedy wojska rosyjskie wkroczyły na Ukrainę w lutym 2022 roku i przez kilka tygodni okupowały terytoria pod Kijowiem, dopuściły się tam brutalnych zbrodni na ludności cywilnej. Mała podkijowska, miejscowość Bucza nie była jednym miejscem gdzie doszło do znęcania się i mordowania niewinnych ludzi. Był to też Hostomel i Irpień. Rosjanie od początku odmawiali przyznania się do tych zbrodni, twierdząc, że jest to ukraińska manipulacja, a na zajętych terenach stosunki z miejscową ludnością były poprawne i nie ucierpiała ani jedna osoba. We wspomnianym artykule można przeczytać cytaty z wypowiedzi naukowej dyrektor Centrum Badania Perspektyw Integracji Oksany Korniłowej: Miejsce gdzie jak ogłosili hitlerowcy znaleziono zwłoki polskich oficerów było przez miejscowych zawsze nazywane i do dziś się nazywa Kozie Góry (…) Naziści użyli słowa Katyń, dlatego że kilka kilometrów dalej znajdowała się stara, smoleńska osada Katyń nazwana tak od słowa „katić” (…) Ta geograficzna nazwa po polsku przybiera inne znaczenie dzięki słowu „kat” (…) Cała ta katyńska prowokacja od początku była przygotowana dla Polaków. To słowo od początku nadaje dualizm całym badaniom nad sprawą katyńską. (…) Te nazistowskie metody jak wiemy są wykorzystywane we współczesnej sytuacji na Ukrainie. Jako przykład takowych prowokacji jest podana Bucza „urządzona przez kijowski reżim” i „rozdmuchana przez Zachód”. Dalej badaczka dowodzi, że Bucza została specjalnie wybrana ponieważ kojarzy się z angielskim słowem butcher czyli rzeźnik.
Warto przypomnień, że to właśnie Sowieci w sprawie Katynia po raz pierwszy wykorzystali podobną taktykę manipulacji słowami o podobnym brzmieniu. W marcu 1943 roku na Białorusi doszło do pacyfikacji wsi Chatyń. Oddziały Dirlewangera w odwecie za wcześniejszą akcję partyzancką na tych terenach, spaliły mieszkańców wsi w stodole. W 1966 roku kierownictwo komunistycznej partii Białorusi podjęło decyzję o budowie w tym miejscu kompleksu memorialnego. Komunistyczna propaganda zaczęła intensywnie promować to miejsce, wykorzystując fonetyczną zbieżność nazwy Katyń i Chatyń. Nawet w trakcie wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Richarda Nixona w 1974 roku w Związku Radzieckim został on zawieziony pod pomnik bohaterów Chatynia. W późniejszych sprawozdaniach prasowych z tej wizyty w angielskiej transkrypcji nazwę zapisywano jako Khatyn lub Katyn. Był to kolejny sposób na wprowadzenie w błąd w sprawie Zbrodni Katyńskiej. Zadziwiająco podobny do tego co opisują RIA Nowosti w przytoczonym artykule.
Tak jawny i perfidny powrót do komunistycznego kłamstwa katyńskiego jest przerażający i nie mógł pozostać bez reakcji z polskiej strony. Muzeum Katyńskie w Warszawie 26 czerwca opublikowało na swojej stronie protest w tej sprawie. Nie jest to pierwszy raz gdy Rosja, kontynuując pokrętną politykę Związku Sowieckiego dopuszcza się jawnych kłamstw i manipulacji ukazując tym samym swoje prawdziwe oblicze. Współczesna cyniczna rosyjska akcja propagandowa negująca dotychczasowe ustalenia badaczy z całego świata, w tym także z Rosji oraz przecząca bezdyskusyjnym faktom i świadkom pokazuje, iż niemy krzyk Ofiar oraz zawołanie ich Rodzin „pamiętajcie o Katyniu!” nadal są postrzegane w putinowskiej Rosji jako zagrożenie. Bowiem dla Rosji prawda jest największym wrogiem…
Rosjanie zapewne nie pamiętają, iż w 1990 roku Związek Radziecki a następnie Rosja przyznały się do zbrodni na bezbronnych obywatelach Rzeczpospolitej i w kolejnych latach przekazała części dokumentów jednoznacznie potwierdzających swoje sprawstwo. Nie pamiętają zapewne również przemówienia swojego obecnego przywódcy, który w kwietniu 2010 roku podczas wystąpienia na terenie polskiego Cmentarza Wojennego w Katyniu powiedział: „Taka zbrodnia nigdy nie może być usprawiedliwiona ani zrewidowana w naszym państwie. Zapomnienie byłoby dwulicowe, jesteśmy zobowiązani do zachowania pamięci.” Protest kończą stanowcze słowa: Prawda zawsze zwycięży a pamięć nie da się zgładzić.
Patrząc na długą historię kłamstwa katyńskiego można zobaczyć typowe mechanizmy komunistycznej propagandy, która nie cofała się przed niczym. Najbardziej jednak zatrważające jest to, że te mechanizmy te nie przeszły do historii, a są dalej kontynuowane przez system Władimira Putina. Wymazywanie pamięci o zbrodniach stalinizmu, eksponowanie komunistycznej symboliki, wypaczenie historii XX wieku i roli Związku Sowieckiego w drugiej wojnie światowej ma miejsce cały czas. Represjonowanie osób, które bronią praw człowieka, szkalowanie takich organizacji jak „Memoriał”, który zrobił tak wiele dla ujawnienia zbrodni katyńskiej i uczczenia pamięci o ofiarach komunizmu w ZSRR. W obecnej sytuacji wojny na Ukrainie, machina propagandowa działa jeszcze bardziej intensywnie, zarazem osiągając granice absurdu. Ludzie walczący teraz na froncie ukraińskim są zrównywani z weteranami II wojny światowej, a ich celem jest wyzwolenie Ukrainy spod panowania nazistowskiego reżimu w Kijowie.
Mogłoby się wydawać, że ciągłe przypominanie o Katyniu nie jest już tak potrzebne w XXI wieku, bo zbrodnia została już dawno wyjaśniona, Rosjanie się do niej przyznali, mamy cmentarze i pomniki oraz swobodny dostęp do informacji. Jednak jak pokazują powyższe przykłady, walka o prawdę o zbrodni katyńskiej jest nadal potrzebna. Jest to nie tylko oddawanie czci poległym tam oficerom, ale również pokazywanie pewnych metod działania, które dalej są obecne w dzisiejszej Rosji. Niezwykle bolesna jest świadomość, tego że tragedia katyńska jest wykorzystywana w sposób cyniczny przez Moskwę.
Joanna Mruk