Dwaj mężczyźni na fotografii uścisnęli sobie dłonie w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 roku, w chwilę po podpisaniu „Paktu o nieagresji między Niemcami a ZSRR”. Zdjęcie jest jednak częściowym fotomontażem. Nie było mapy Polski za ich plecami, gdy w Moskwie sekretarz generalny WKPb Związku Radzieckiego – Józef Stalin wyciągał rękę do ministra spraw zagranicznych III Rzeszy – Joachima von Ribbentropa.

Treść „Paktu o nieagresji”, nie miała być tajemnicą. Nie można jednak powiedzieć, aby nie zaskoczyła milionów obywateli nazistowskich Niemiec czy komunistycznego ZSRR, bo wcześniej całymi latami przyzwyczajano ich do krytycznych uwag pod adresem aktualnych sygnotariuszy zawartego na 10 lat układu.

Jeszcze większym zaskoczeniem byłby na pewno „Protokół dodatkowy do paktu o nieagresji między Rzeszą Niemiecką a ZSRR zawartego w Moskwie 23 sierpnia 1939 r.” Tego dokumentu nie zamierzano jednak ujawniać od momentu, gdy po raz pierwszy został wspomniany w czasie sierpniowych, niemiecko – sowieckich pertraktacji…

Pertraktacji – co koniecznie trzeba dodać – poprzedzonych wypowiedzią Stalina 10 marca 1939 roku w czasie obrad XVIII Zjazdu Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii bolszewików, gdy podkreślił, że nie pozwoli, aby ZSRR „został wciągnięty do konfliktów przez podżegaczy wojennych, którzy przywykli do tego, by inni wyciągali za nich kasztany z ognia…”

Wiedząc o planach agresji niemieckiej, a nie znając tylko terminu uderzenia, Stalin postanowił wziąć udział w podziale „polskiego kasztana”. W jego imieniu ludowy komisarz spraw zagranicznych rządu sowieckiego – Wiaczesław Mołotow zaproponował opracowanie również „tajnego protokółu”, który miał określić dokładnie „interesy obu stron”. Treść dokumentu przygotowano na 23 dzień sierpnia, już w pierwszym zdaniu podkreślając „poufność rozmów”.

  1. W wypadku przemian terytorialnych i politycznych na obszarach należących do państw bałtyckich ( Finlandia, Estonia, Łotwa i Litwa) północna granice Litwy będzie stanowiła granica stref wpływów Niemiec i ZSRR. Obie strony uznają interesy Litwy na obszarze Wilna.
  2. W razie zmian terytorialnych i politycznych na obszarach należących do państwa polskiego, strefy interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone mniej więcej wzdłuż linii rzek Narwi ,Wisły i Sanu. Zagadnienie, czy interesy obu stron czynią pożądanym utrzymanie odrębnego państwa polskiego i jakie mają być granice tego państwa, może to być ostatecznie rozstrzygnięte dopiero w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozwiążą tę sprawę w drodze przyjaznego porozumienia
  3. Jeżeli idzie o Europę południowo – wschodnią, to strona radziecka podkreśla swoje zainteresowanie Besarabią. Ze strony niemieckiej stwierdza się zupełne desinteressement odnośnie tego terytorium.
  4. Protokół niniejszy traktowany będzie przez obie strony jako ściśle tajny.

Moskwa, 23 sierpnia 1939 r.

Ulotka wydana w 1981 roku, w tzw. drugim obiegu

Po podpisaniu „paktu o nieagresji” wraz z „tajnym protokołem” Ribbentrop i Mołotow uścisnęli sobie dłonie, w chwilę później do niemieckiego ministra wyciągnął rękę Stalin. Wykonano fotografie; większość z nich zostanie natychmiast utajniona, a z czasem wszystkie staną się najściślej tajne. Bo jak pokazywać serdeczność dwóch śmiertelnych – po inwazji Wehrmachtu na ZSRR – wrogów ? Nie wolno też będzie rozpowszechniać informacji o toaście, wzniesionym na Kremlu przez marszałka Stalina.

– Wiem, jak bardzo naród niemiecki kocha swojego Fuhrera – powiedział – dlatego pragnąłbym wypić za jego zdrowie…

Adolf Hitler i Józef Stalin w karykaturze japońskiego rysownika Eturo Endo.

Przeczytaj:

Anders Władysław, Bez ostatniego rozdziału, Wspomnienia z lat 1939 – 1946,Lublin 1992.
Bregman Aleksander, Najlepszy sojusznik Hitlera. Studium o współpracy niemiecko-sowieckiej 1939 – 1941, Londyn 1979.
Grzelak Czesław K. Kresy w czerwieni 1939, Warszawa 1991.
Liszewski Karol, Wojna polsko sowiecka 1939, Londyn 1986.
Łojek Jerzy, Agresja 17 września 1939, Warszawa 1990.

17 września przed południem, już w pierwszych godzinach inwazji, nad głowami organizujących obronę lub maszerujących oddziałów Wojska Polskiego zaczęły pojawiać się sowieckie samoloty z ulotkami, wzywającymi do kapitulacji. Tak będzie niemal do ostatniego dnia walk. Ulotki, napisane fatalną polszczyzną, z licznymi błędami i przekłamaniami, miały obrońców zastraszyć i zachęcić do wypowiadania posłuszeństwa przełożonym. Sowieccy propagandyści liczyli, że odezwami najbardziej zainteresują się służący w Wojsku Polskim żołnierze narodowości ukraińskiej i białoruskiej. Spodziewano się ich masowej niesubordynacji; rzucania broni, a nawet przechodzenia na stronę atakujących. W jednej z ulotek można było m.in. przeczytać:

„Żołnierze !

W ciągu ostatnich dni armja polska została ostatecznie rozgromiona. Żołnierze miast Tarnopol, Galicz, Równo, Dubno w ilości przeszło 60.000 przeszli na nasza stronę.

Żołnierze! Co pozostało wam? O co i z kim walczycie ? Dla czego narażacie życie ? Opór wasz jest bezskuteczny. Oficerowie pędzą was na bezskuteczną rzeź. Oni nienawidzą was i wasze rodziny. To oni rozstrzelali waszych delegatów, których posłaliście z propozycją o poddaniu się. Nie wierzcie swym oficerom. Oficerowie i generałowie są waszymi wrogami, chcą oni waszej śmierci.

Żołnierze ! – wzywano. – Bijcie oficerów i generałów. Nie podporządkowujcie się rozkazom waszych oficerów. Pędźcie ich z waszej ziemi. Przechodźcie śmiało do nas, do waszych braci, do Armji Czerwonej. Tu znajdziecie uwagę i troskliwość[…]

Dowódca frontu Ukraińskiego S. TIMOSZENKO…

Dowodzący frontem Ukraińskim komandarm I rangi Siemion Konstantinowicz Timoszenko oraz dowódca frontu białoruskiego, komandarm II rangi Michaił Prokofiewicz Kowalow – na którego terenie działań też rozrzucano prowokacyjne ulotki – nie przypuszczali, że ich treść bardziej od polskich wojskowych wezmą sobie do serca maszerujący na zachód czerwonoarmiści….

[…]

Teodolitów* 27 sztuk
parowozy 3 sztuk
aparatów telefonicznych 3520 sztuk
kalesonów 102575 sztuk
prześcieradeł 46681 sztuk
aspiryny 510 kg
rondli emaliowanych 1813 sztuk
furmanek 750 sztuk
maszyn do pisania 259 sztuk
patefonów 23 sztuk
balii ocynkowanych 1369 sztuk
świń 77 sztuk
papierosów machorkowych 15800 sztuk
zegarków złotych 146 sztuk
rowerów 1372 sztuk
fortepianów 36 sztuk

*teodolit – narzędzie geodezyjne do pomiaru kątów pionowych i kątów poziomych

Teodolity obok kalesonów, rowery i zegarki blisko fortepianów? Żart? Nic podobnego, to tylko niewielki fragment dokumentu, podpisanego przez majora Gawriłowa, szefa Oddziału V Sztabu Frontu Ukraińskiego, jednego z dwóch frontów Armii Czerwonej, skierowanych przeciwko Polsce we wrześniu l939 roku. Cytowany dokument jest „Zestawieniem zdobycznego uzbrojenia i mienia zagarniętego w okresie kampanii polskiej i spisanego według stanu na dzień 1 listopada l939 roku”*, aktualnie przechowywanym w Rosyjskim Wojskowym Archiwum Państwowym (RGWA). Z innych, znajdujących się w tym archiwum dokumentów, można się także dowiedzieć, że w okresie „kampanii polskiej” nie zawsze ewidencjonowano zdobyczną żywność oraz odzież, „oficerowie bez żadnej kontroli rozbierali (?) rowery, broń osobistą i myśliwską”, a „lejtnant Ratkow z 97 pułku artylerii haubic na oczach żołnierzy zabrał zegarki i dwie puszki konserw dwóm jeńcom wojennym”. Za ten czyn „wykluczono go z Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików)”

——————

* Pełny tekst najściślej tajnego przez ponad 50 lat „Zestawienia” ujawniony został w studium historyczno – wojskowym Czesława K. Grzelaka pt. „Kresy w czerwieni 1939”. ( Wydawnictwo NERITON, Warszawa 2001)

Sowiecki plakat propagandowy

 

Bratnia pomoc?

W żadnej książce ani w gazecie, wydawanej w latach l944 – 1989 nie można było napisać o kradzieży zegarków przez lejtnanta Ratkowa. podobnie jak umieścić artykułów lub fotografii, potwierdzających wrześniową współpracę wojsk niemieckich i sowieckich. Takie zdjęcia oczywiście istniały, bo w 1939 roku trafiły do archiwów, zarówno berlińskich jak i moskiewskich. Ale nie utajniono ich tylko w Rzeszy, bo w ZSRR szybko trafiły do najtajniejszej części archiwów państwowych lub wojskowych. Fotografie przechowywane w Rzeszy miały prawo nie przetrwać. Tak się nie stało i dlatego możemy dzisiaj oglądać, jak wyglądały spotkania czerwonoarmistów z czołgistami Wehrmachtu, z jaką życzliwością wymieniali uwagi oficerowie obu agresorów i kto wspólnie defilował w Brześciu 23 września l939 roku…

Kładąc kiedyś cenzuralny szlaban na fotografie nie zapomniano o podobnej blokadzie na każdą informację o sowieckiej inwazji, która zyskała obowiązującą nazwę „operacji wyzwoleńczej”. Wojska obu sowieckich frontów biły się już na granicy, gdy Wiaczesław Mołotow informował radiosłuchaczy o Armii czerwonej, która wzięła w obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi, o „wyzwoleniu narodu polskiego z nieszczęsnej wojny, do której wtrącili go nierozumni kierownicy”, wreszcie o „świętym obowiązku podania ręki pomocy swym braciom – Ukraińcom i braciom – Białorusinom, zamieszkującym Polskę”

Na kłamstwo o „świętym obowiązku pomocy” chętnie dał się nabrać amerykański sekretarz stanu Cordell Hull, uznający za ważną „ochronę mniejszości rosyjskiej we wschodniej Polsce”, podobnie jak 1 lord brytyjskiej admiralicji- Winston Churchill, który wkroczenie wojsk sowieckich ocenił w przemówieniu za „konieczne dla zabezpieczenia Rosji w związku z niemieckim zagrożeniem…” Obaj znali w tym czasie tekst układu Ribbentrop – Mołotow. Nie czytali wprawdzie tajnego protokołu dodatkowego, ale bezkrytyczne przyjęcie informacji o pomocy dla ludności, mieszkającej na terenie suwerennego państwa nie może wystawiać tym dyplomatom dobrego świadectwa…

Lepiej od nich oceniają sytuację… dziennikarze. Przekroczenie granicy RP przez wojska Związku Radzieckiego londyński „Times” dosadnie nazwał „uderzeniem Polski nożem w plecy”. I nie dając się nabrać na zapewnienia o „bratniej pomocy” wyjaśnił czytelnikom, że „według tezy radzieckiej rozpad państwa polskiego pozwala na inwazję, której Moskwa nie uważa za wojnę, a zamiarem ZSRR jest najwidoczniej przyłączenie Białorusi i Ukrainy”.

Hasło o „bratniej pomocy” stało się na pół wieku obowiązującą dyrektywą nie tylko dla sowieckiej propagandy i historiografii, która na dodatek tłumaczyła wrześniową agresję 1939 roku ucieczką polskich władz cywilnych i wojskowych. W książkach, broszurach, artykułach, przemówieniach fałszowano fakty, starannie ukrywając przygotowania Armii Czerwonej do najazdu już w pierwszej połowie września l939 roku. W kilkakrotnie wznawianej „Historii polityki zagranicznej ZSRR” nawet w 1980 roku znaleźć można informację, ze „Armia Czerwona wkroczyła do Polski dopiero wówczas, gdy z burżuazyjno – obszarniczej Polski uciekł rząd z wyższym dowództwem, porzuciwszy naród i armię na pastwę losu”

PRL-owscy historycy nie ustępowali radzieckim kolegom. Zespół naukowy Wojskowego Instytutu Historycznego im. Wandy Wasilewskiej kilkakrotnie wznawiał pracę „Wojna wyzwoleńcza narodu polskiego w latach l939 – 1945” Napaść sowiecką w 1939 roku wytłumaczono koniecznością „polepszenia położenia strategicznego ZSRR”. A następnie oceniono, że „to posunięcie Związku Radzieckiego zmierzające do połączenia zachodnich ziem ukraińskich i białoruskich z Ukrainą i Białorusią radziecką miało też na celu realizację narodowego zjednoczenia i społecznego wyzwolenia Ukrainy i Białorusi. Chroniło ono mieszkańców tych ziem przed okupacja hitlerowską…”

Te nonsensowne i kłamliwe zdania włożono do książki w 1966 roku, gdy większości jej autorów – oficerów z tytułami profesorskimi – znane były wydawane na Zachodzie dokumenty z czasów niemiecko – sowieckiej współpracy w latach 1939 – 1941…

W 1939 roku na pierwszych stronach gazet informowano o współpracy niemiecko-sowieckiej.

 

„Mała Encyklopedia Powszechna” prezentuje niemal identyczną ocenę agresji jak WIH – owscy historycy. Z hasła „Wojna obronna Polski” można się dowiedzieć, że „armia radziecka wkroczyła na tereny zachodniej Ukrainy i Białorusi wobec zbliżania się wojsk niemieckich oraz ucieczki do Rumunii rządu polskiego i naczelnego dowództwa”. Dalej idą autorzy czwartego tomu „Encyklopedii Powszechnej PWN”, nazywając agresję „ decyzją rządu ZSRR”, zmierzającego wobec klęski wojennej Polski „ przejąć pod swą ochronę ludność białoruską i ukraińską…”

W sukurs naukowcom WIH i autorom haseł encyklopedycznych idą autorzy podręczników szkolnych. W l959 roku młodzież ostatniej klasy szkoły podstawowej uczy się np. o Białorusinach i Ukraińcach z województw wschodnich, których wkraczająca Armia Radziecka ochroniła przed niewolą hitlerowską”. W wydanym w 1966 roku „Zarysie historii Polski” nie ma słowa o „ochranianiu”, ale pojawia się informacja o wkroczeniu „w celu poprawienia swej sytuacji strategicznej”. Z podręczników, przez wiele lat przygotowanych dla kolejnych roczników ostatnich, klas licealiści uczą się więc o „ochronie ludności przed hitlerowską okupacją oraz nie dopuszczeniu armii hitlerowskich zbyt blisko do ważnych rejonów strategicznych ZSRR”, o „niedopuszczeniu do zajęcia przez wojska niemieckie terenów zachodniej Ukrainy i Białorusi”.

Filmowcy będą bardziej aktywni w propagowaniu „wrześniowego” kłamstwa. O początkach ich inicjatywy napisze wydawany we Lwowie „Czerwony sztandar”, informując w listopadzie 1939 roku o przygotowywaniu filmu poświęconego „życiu pracujących zachodniej Ukrainy pod jarzmem polskich panów” według scenariusza Aleksego Dąbrowskiego i Kasyla Kuczery, w reżyserii Michaiła Romma, w oparciu „o fakty i materiały, podane przez doradcę artystycznego – Wandę Wasilewską”. Nie udało się ustalić, w jakim miesiącu 1940 roku wszedł na ekrany kin ZSRR i jaką popularnością cieszył się film Romma „Wiatr od Wschodu”.

Nie ma też informacji, czy zaryzykowano ujawnienie „Wiatru…”po wejściu wojsk sowieckich do Lwowa, Lublina w roku 1944, lub w Warszawie, Krakowie czy Łodzi w roku l945. Jedna z kopii trafiła do archiwum warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i zaległa tam na całe lata, z najbardziej surowym zakazem wyświetlania. Film Romma pokazano w listopadzie …1986 roku, w niewielkiej sali, podczas seminarium historyczno – filmowego w Katowicach. Po obejrzeniu filmu znający prawdę o agresji we wrześniu l939 roku uczestnicy seminarium nie byli zdziwieni, że filmu nie skierowano do rozpowszechniania. Można tylko przypuszczać, co – nawet w PRL – działoby się na sali kinowej np. podczas oglądania sceny, w której ukraińską wioskę podpalają polscy ułani, a na „podpalaczy” szarżuje „ podająca rękę bratniej pomocy Ukraińcom i Białorusinom” kawaleria Armii Czerwonej czyli „Wiatr od Wschodu”?

Wydany w 1985 roku w tzw. drugim obiegu, przez „Pocztę Solidarność” znaczek przypominający kierunki natarcia wojsk niemieckich i sowieckich we wrześniu 1939 roku.

O filmie ”Wiatr od Wschodu” mówi się bardzo rzadko – i raczej tylko w kręgach historyków kina – również po l990 roku. Inne „wyzwolenie„ jest w tym czasie szerzej dyskutowane, gdyż zaczęło się wycofywanie z Polski jednostek tzw. Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej ( PUGWAR).

Ostatnie jednostki PUGWAR stacjonują jeszcze w Polsce ( już nie PRL), gdy w publikacji, podpisanej do druku 29 grudnia l991 roku, „Wojenno – Istoriczewski Żurnał „ zawiadamia czytelników, że pomiędzy lipcem 1944 roku a marcem 1945 roku wydano 26 mld 720 mln 959 ty. rubli.

Z artykułu, podpisanego przez gen. płk. Pokrowskiego, można się dowiedzieć, że w operacji wyzwalania uczestniczyło 3 mln 246 tys. radzieckich oficerów i marynarzy, z których poległo 477 295 tys., a rannych zostało 1 mln 636 tysięcy.

W walkach stracono 2966 czołgów i dział samobieżnych, wartości 688 mln 557 ty. rubli oraz 2692 samoloty wartości 963 mln 620 tys. rubli. Armia radziecka – wylicza dalej gen. płk. Pokrowski – zużyła 69 161 wagonów amunicji ( 10 mld 319 mln rubli ), 27 412 ton bomb lotniczych ( 137 mln 60 tys. rubli), 24 792 pocisków lotniczych ( 137 mln 196 tys. rubli ), 992 906 ton materiałów pędnych i smarów ( 697 mln 666 tys. rubli ) medykamentów i sprzętu medycznego na kwotę 150 mln rubli (…)”

Z wyliczeniami gen. płk. Pokrowskiego postanawia polemizować m.in. redakcja „Biuletynu Katyńskiego”, pisma Instytutu Katyńskiego w Polsce, zgodnie ze statutem „powołanego do badania mordu w Katyniu w 1940 roku oraz innych zbrodni sowieckich.”

„Według posiadanych przez nasz Instytut informacji – pisze Andrzej Kostrzewski – straty w samolotach nie wynosiły 2692 lecz 2712 maszyn, w czołgach nie 2966 ale 3114 maszyn. I dodaje, że w czasie walk na terytorium Polski „Armia czerwona zużyła rzeczywiście 69161 wagonów amunicji wartości 10 mld 319 mln rubli, lecz prawdopodobnie w walkach z armia niemiecką”

„Z tym zrozumieniem roszczeń radzieckich– czytamy w innym miejscu artykułu Kostrzewskiego- łączą się następujące uwagi Instytutu katyńskiego w Polsce:

– po pierwsze – nie jesteśmy pewni, czy gen. płk Pokrowski miał na myśli Polskę czy Prywislanskij Kraj,

– po drugie – jesteśmy głęboko przekonani, że generał Pokrowski jest też zwolennikiem ścisłego przestrzegania zasad prawa międzynarodowego, a więc zdaje sobie sprawę z tego, że Rzeczypospolitej Polskiej przysługuje prawo wysunięcia wzajemnych roszczeń wojennych ( i nie tylko ) po b. Związku Radzieckim, reprezentowanym przez bratnie organa Armii Czerwonej i NKWD z tytułu:

1) agresji dokonanej wspólnie z Rzeszą Niemiecką przez Armię Czerwoną w dniu 17 września 1939 r. i okupowanie przez ZSRR prawie połowy terytorium Rzeczypospolitej Polskiej

2) przymusowego wywiezienia 1, 5 miliona obywateli polskich do ZSRR i pozbawienie ich mienia oraz zmuszenia do pracy niewolniczej,

3) pozbawienie mienia dalszych 3 milionów obywateli polskich na okupowanych terenach,

4) zniszczenia 80 proc. majątku państwowego i narodowego Rzeczypospolitej Polskiej na okupowanych terenach, w tym. m.in. zakładów przemysłowych ( częściowo wywiezionych ), zagłębia naftowego w Małopolsce Wschodniej, warsztatów rzemieślniczych, mienia organizacji państwowych i społecznych, mienia rolniczego w wyniku zakładania sowchozów i kołchozów,

5) dokonania zbrodni katyńskiej na ok. 15 tysiącach oficerów Wojska Polskiego wbrew zasadom prawa międzynarodowego,

6) dokonania zbrodni pozbawienia życia na dalszych – co najmniej – 500 tysiącach obywateli polskich,

– po trzecie – uwzględnić należy wzajemne roszczenia od dnia 30 czerwca 1944 roku, tj. od wkroczenia Armii Czerwonej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej;

7) grabienie majątku państwowego i prywatnego pozostałego po okupacji hitlerowskiej, zwłaszcza z ziem przyznanych Polsce układem poczdamskim z terenów b. Rzeszy niemieckiej,

8) mordowanie i wywożenie do ZSRR żołnierzy Armii krajowej i innych organizacji niepodległościowych z terytorium Polski tj. żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych,

9) grabienie majątku państwa polskiego przez okres 1944-1989 w wyniku wymuszanych na rządzie polskim, będącym ekspozytura Kremla, niekorzystnych „umów handlowych” i traktowanie Polski jako „państwa satelickiego” w stosunku do ZSRR, czyli państwa typu kolonialnego

10) koszty utrzymania Północnej Grupy Armii Czerwonej, potem Armii Radzieckiej na terytorium Polski i związane z tym koszty niszczenia środowiska ekologicznego po odliczeniu wartości pozostawionych nieruchomości.

– po czwarte – dla Instytutu Katyńskiego w Polsce nie jest jasne pojęcie „wyzwolenie” Polski w r. 1944/45, bowiem celem działań Armii Czerwonej było wyłącznie pokonanie armii niemieckiej i Rzeszy niemieckiej , a terytorium Polski stanowiło tylko część obszaru tych działań wojennych

– Polska nie była zainteresowana działaniami wojennymi między Rzeszą Niemiecką a Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich jako dwoma państwami, które we wrześniu l939 roku dokonały wspólnej agresji na Polskę, a Związek Radziecki. pokonując Rzeszę Niemiecką nadal odnosił korzyści terytorialne i inne, wynikające z paktu Ribbentrop – Mołotow, podpisanego 23sierpnia l939 r. de facto IV rozbioru Polski.

Wrzesień 1939. Fotografia wykonana w Mejszagołach, obok pomnika poświęconego

bohaterom-ochotnikom, poległym w walce o wolność Polski w latach 1918-1920.

 

Podsumowując, państwo polskie i jego obywatele w okresie 1939 – 1945 poniosło olbrzymie szkody w ludziach i materiale tak ze strony okupanta niemieckiego jak i radzieckiego. Szkody ponoszone ze strony okupanta radzieckiego przedłużyły się co najmniej do roku l989 ( i trwają częściowo nadal w postaci stacjonowania jednostek wojska na terytorium Polski)

Szkody te, wyrządzone tylko przez stronę radziecką – należałoby szacować co najmniej na wartość kilkadziesiąt razy przekraczającą koszty „wyzwolenia” Polski spod okupacji niemieckiej, podane w miesięczniku „WIŻ”.

Instytut Katyński w Polsce nadmienia również, że odszkodowanie za samą zbrodnię katyńską l940 roku ocenił w wyniku szczegółowego obliczania należnych odszkodowań na równowartość 453 milionów dolarów.

Instytut Katyński w Polsce dlatego ze zrozumieniem podchodzi do wyliczeń gen. płk. Pokrowskiego, gdyż z takim tokiem rozumowania ze strony władz rosyjskich – carskich i radzieckich – spotyka się i jest obeznany z historii od czasów Piotra Wielkiego. Jest to rozumowanie zabójcy, który zamiast poniesienia kary, występuje z żądaniem o odszkodowanie za zużyte narzędzie zbrodni. Rozumowanie to zostało przez władców Rosji carskiej i radzieckie przyswojone do rangi jednego z elementów doktryny rosyjskiej racji stanu i nie budzi już zdziwienia.

Tekst Andrzeja Kostrzewskiego pt. „Oficerowie rosyjscy „ policzyli…” wydrukowano w „Biuletynie Katyńskim”. nr 1(36), Kraków 1992.