Wigilia roku 1939 roku była ostatnią w życiu polskich jeńców w obozach w Kozielsku, Ostaszkowie, Starobielsku…
Sowieci zakazywali kategorycznie odprawiania liturgii w obozie, jednak ta podstawa życia religijnego była pomimo to kultywowana. Jeńcy za wszelką cenę chcieli mieć chociaż namiastkę bożonarodzeniowych tradycji. Po kryjomu wypiekali opłatek, ozdabiali maleńkie choineczki, czasem tylko gałązki świerkowe, papierem czy pierniczkami.
Wieczerza wigilijna składała się najczęściej ze śledzi, chleba, sucharów, ziemniaków. Owoce czy słodkie wypieki były prawdziwym rarytasem.
Każdy z jeńców myślami był daleko od obozu, wspominając święta spędzone z rodziną i marząc o szczęśliwym powrocie do domu. Był to szczególnie smutny wieczór, kiedy to rozłąką z najbliższymi bolała bardziej niż na codzień…
Tak ten czas opisał w dzienniku Andrzej Rieger:
23. XII. Wilia. Mróz zelżał. – Przygotowania wigilijne każą wreszcie zapomnieć o tym dniu (…) moc roboty – wreszcie koło g. 6:20 (po polsku o 4) siadamy do Wilii, opłatek… (Już przedtem życzenia wszystkich sal). – Ustęp z ks[iążeczki] do naboż[eństwa]. Wzajemne życzenia – Łzy – Westchnienie. Menu: ryba ze śniad. gotowana. Konserwy zupne polskie z ziemniakami, kasza z cukrem, herbata, kaw. piernika, jabłka i sucharki z chleba z kisielem, kolędy, monologi, wiecz. Szulakowski czyta epos o „plenie”. – A myśli z Wami najdrożsi …… Boże, Boże.